Gdy u nas zaczynała się jesień z chłodem, deszczem i wiatrem ja wybyłam z domu , z Polski. Przejechałam 6000 kilometrów zostawiając za sobą codzienność, troski, myśli niepotrzebne.
Przeżyłam wspaniałe chwile, podziwiałam niezapomniane widoki, doznałam wielu pozytywnych wzruszeń.
Wróciłam do domu z głową pełną chaosu . Ciągle są we mnie te pozytywne emocje wynikające z prawie namacalnej bliskości ze świętością, duchowością ... po zauroczeniu sztuką antyczną, średniowieczną, barokową ... po poznaniu nowych smaków, zapachów. Przymykam oczy i przywołuję te wspaniałe a czasami zaskakujące widoki gdy przemieszczaliśmy się z jednej miejscowości do drugiej przemierzając Czechy, Austrię aż w końcu Włochy wzdłuż i w szerz. Gaje oliwne, sady drzew cytrusowych, kwitnące oleandry porastające pobocza szos, owocujące granaty, opuncje znane tylko z doniczek a tu niewyobrażalnie duże, palmy rosnące na wyciągnięcie ręki, samotne gospodarstwa z budynkami o fasadach w kolorach ziemi z wąskimi oknami przysłoniętymi okiennicami, obsadzone cyprysami i otoczone winnicami, szczyty Alp i Apeninów pokryte śniegiem lub ukryte w chmurach, miasteczka położone w dolinach błyskające światełkami gdy dzień chylił się do snu, wschody i zachody słońca nad morzem Adriatyckim i Tyrreńskim...
Ołomuniec ( Czechy)
Asyż
Rzym - Koloseum
Watykan
Pieta Michała Anioła
Monte Cassino
San Giovanni Rotondo
Monte Sant Angelo
Loreto
Padwa
Wenecja
szkło weneckie
Wezuwiusz
Alpy
Apeniny
zachód słońca nad Morzem Tyrreńskim
Morze Adriatyckie
opuncja
pizze
Wspominam, opowiadam, porządkuję w głowie przeżyte historie. No i zdjęcia bo z pośród 2700 ( tak prawie trzy tysiące zdjęć !) wybrać tych kilka, którymi chciałam zilustrować moją wyprawę, to nie lada wyzwanie.
Każde z odwiedzonych miejsc mogłoby być tematem oddzielnego posta ale nie chciałabym Was zanudzić.
Pozdrawiam :-).