W tym niespokojnym czasie, gdy w mojej głowie i sercu ciągle panuje uczucie żalu, współczucia, smutku, niepewności, strachu a jednocześnie złości, że ktoś zgotował ludziom taki los, staram się choć na chwilę oderwać myśli od tego co będzie dalej. Galopuję jak koń zmęczona z klapkami na oczach z domu do pracy, gdzie wzmożony natłok zajęć i brak wolnego bo przecież tylko ja jakoś uchowałam się i trwam na posterunku, gdy cowid nie odpuszcza i dopada co chwila kogoś w mojej pracy. W domu powtórka z rozrywki bo pranie, sprzątanie ... Nadchodzi wieczór i mam wielkie plany na chwilę dla siebie. Siadam, biorę igiełkę i nici stawiam krzyżyki, może dobry film obejrzę ... ale obraz jakoś się rozmywa, głowa staje się ciężka i już po chwili ...zasypiam. Padam. Kolejny raz nie dałam rady złym myślom i zmęczeniu...
A miało być o wiośnie ;-).
W końcu widzę światełko w tunelu. Wiosna może wleje w mój mikroskopijny świąt trochę siły i pozytywnych myśli mimo tego wszystkiego. Dzisiaj dzień spędziłam w ogrodzie na cięciu jabłoni. To piękna stara malinówka. Wiosną obsypana białym kwieciem cieszy oczy, latem siadamy pod nią kryjąc się w jej cieniu, gdy słońce ma zamiar zbyt mocno nam dokuczyć a jesienią upajamy się soczystym smakiem jej owoców.
Ziemia jeszcze zmarznięta ale kwiatki dały radę i ich żółty i biały kolor bardzo mnie raduje.
Jakoś nie idzie mi to pisanie...
Pozdrawiam i cieszę się, że piszecie dając dowód, że ciągle jesteście ze mną :-).