poniedziałek, 27 maja 2013

Czy raki zimują w ...mufinkach ?

Gdy masz już dosyć myśli, słów, pośpiechu, twarzy skrzywionych bo coś komuś nie wyszło , gdy chciałabyś uciec od tego wszystkiego tam gdzie pieprz rośnie,  gdzie raki zimują, gdzie jest koniec świata i jeszcze dalej tylko nie ma nikogo kto by ciebie tam zabrał lub chociaż wskazał drogę, wtedy pozostaje ci stworzyć  swój własny skrawek raju trwający chociaż chwilkę. Może to będzie hamak zawieszony gdzieś w gałęziach kwitnącej jabłoni, może koc rozłożony na trawie wśród kwitnących stokrotek i mleczy, może ławeczka na tarasie, z której podziwiasz ostatnie promienie zachodzącego słońca , może wygodny fotel, w którym przysiądziesz z kubkiem herbaty i kawałkiem ciasta... Ale jeśli nie ma w twojej ukochanej szufladzie ( ja mam taką szufladę ) już ani cukiereczka ani małego ciasteczka wyczaruj sobie sama czarodziejskie ciastko do zadań specjalnych - mufinkę a nawet więcej mufinek.


Mufinki z czekoladą
około 20 sztuk

250 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
175 g cukru
100 g gorzkiej czekolady
1/2 łyżeczki sody
2 łyżeczki cukru wanilinowego
250 ml mleka
9 łyżek oleju
2 jajka
2 łyżki kakao

Mąkę przesiać i zmieszać z pozostałymi suchymi składnikami. Do drugiej miski wbić jajka i ubić mikserem. Dodać olej i wymieszać , wlać mleko i znowu wymieszać mikserem. Sypkie składniki połączyć z jajkami, olejem, mlekiem. Miksować do uzyskania jednolitej masy. Czekoladę utrzeć na tarce o dużych oczkach lub pokroić w małą kostkę .Dodać do ciasta i ostrożnie wymieszać za pomocą łyżki. Foremki wyłożyć papilotkami papierowymi i wypełnić ciastem do 2/3 wysokości. Piec w piekarniku nagrzanym do 200 stopni przez 20 minut. Gotowe babeczki można posypać cukrem pudrem.




Na pewno to nie jest przepis na życie bez trosk i pośpiechu ale mufinki według tego przepisu są naprawdę pyszne. Raj dla podniebienia.

niedziela, 19 maja 2013

Marzenia się spełniają jeżeli im pomożemy

Czasami trzeba im pomóc. Marzeniom. To było jedno z marzeń przechowywanych w składziku. Wiedziałam że kiedyś się spełni, że kiedyś sama sobie je spełnię. Fontanienka w ogrodzie. Raczej namiastka fontanny. Ale właśnie taką chciałam mieć.

Woda uspokajająco szumi ...Kropelki wody osiadają na kamyczkach...



A wieczorem można dostrzec między gałązkami otaczających roślin nikłe, nastrojowe światełko.





czwartek, 16 maja 2013

Śniadanko

Dużo nie trzeba na takie wiosenne śniadanko. Bułeczka , serek ziołowy ,rzodkiewki z własnego ogrodu , coś do popicia w moim przypadku zawsze jest to herbata  bo jestem smakoszką herbat no i odpowiednie otoczenie. Zapowiedź ciepłego dnia skusiła mnie na wyjście na taras.

 
 Miło tak zacząć dzień w otoczeniu posadzonej bakopy, lobelii, begonii...


sobota, 11 maja 2013

Walka z wiatrakami

I już jest wieczór.
To był pracowity kolejny dzień.
Ranek zaczął się wcześnie. Jeszcze pospałabym ale słońce niemiłosiernie pukało do okna. Gdy je otworzyłam śpiew ptaków wdzierał się pod kołdrę. Czy w takich warunkach da się spać?
 Zaczął się kolejny dzień walki z wiatrakami jak nazywam prace w ogrodzie. Czasami zastanawiam się czy warto toczyć ten bój bez końca, ale gdy patrzę na to jak ogród odwdziecza mi się za te godziny grzebania w ziemi to odpowiadam sobie, że chyba warto.



Tulipany już zdążyły otworzyć się do słońca.




Podlałam spragnione wody roślinki.


Przerzuciłam tysiące gródek ziemi  przygotowując skrzynki do sadzenia w nich pelargonii , bakopy...


Lubię pelargonie w tym nieokreślonym kolorze. Nie czerwone i nie różowe.
Na przesadzenie do skrzynek czekają jeszcze lobelie i sanwitalie.


Rano zwykle optymistycznie patrzę na czas. Mówię sobie, że mam go dużo i pewnie zdążę zrobić wszystko co zaplanowałam. Gożej jest potem , bo czas nie chce czekać i biegnie nieubłaganie i gdy się obejrzę to już jest wieczór. Plecy bolą  a ja biegam jak oparzona bo zostało mi jeszcze tyle do zrobienia z mojej listy prac ogrodowych. W końcu mówię sobie stop ! zatrzymaj się ! Wciągam powietrze przesycone zapachem hiacyntów, czuję na policzkach dotyk wiczornego wietrzyka. Nie jest żle przeciaż dałam radę przeżyć kolejny dzień.




czwartek, 2 maja 2013

Plotę sobie plotę

Jadę pociągiem. Lubię te ulotne chwile  gdy obrazy przesuwają się jak w kalejdoskopie.
 Czubki drzew muskane ostatnimi promieniami słońca są jeszcze nagie ale brzozy już leciutko pokryły się zielonym woalem.
Ciemny las rozświetlają tysiące rozkwitłych zawilców.
Niebo styka się z ziemią. Zielone pola młodego zboża przecinają kwadraty brązowej ziemi, która czeka aż coś zasianego wykiełkuje.
Wracam do rzeczywistości. Rzeczywistości pełnej natłoku myśli, zgiełku, hałasu, ciagłego braku czasu.




 Tam skąd wracam czasu nie brakuje. Jest mało telewizora, mało komputera. Jest czas na plecenie chociaż to już nie kwiecień plecień. Możesz pleść myśli uporządkowane, marzenia zapomniane, miłe słowa i układać je w mądre zdania. Możesz pleść warkocze i nikt nie powie, że ci nie pasują i  głupio wyglądasz.
Możesz pleść gałązki na świeżym powietrzu słuchając śpiewu ptaków dobiegającego z pobliskiego lasu. Ja uplotłam wianki z gałązek wierzbowych. Już miały być wyrzucone, ale przecież jeżeli dziki gołąb potrafił upleść sobie z gałązek gniazdo na dzikiej śliwce i właśnie zasiadł do wysiadywania jajek w swoim nowym domu, to czyż ja nie potrafiłabym zrobić czegoś łatwiejszego i mniej odpowiedzialnego?. Zrobiłam. Teraz jeden wianek cieszy moje oczy a drugim obdarowałam osobę, dzięki której tak miło spędziłam tych kilka dni.