czwartek, 24 października 2013

Wiosna w sercach i... pod ziemią:-)

Polska złota jesień właśnie tak powinna wydlądać jak dzisiaj. Ostatnie kolorowe liście na drzewach barwią świat, a te co spadły tworzą szeleszczący dywan pod stopami. Lubię ten dźwięk. I lubię ciepłe kolory jesieni : żółcie, brązy , beże... I lubię mgłę gdy rano tajemniczo otyla wszystko. I lekki wietrzyk lubie  przesuwający  pojedyńcze liście, które biegają po drodze jak małe myszki :-). 

Ktoś powiedział , że pogoda prawie wiosenna. Słońce świeci a na termometrze 15 stopni.
Na moich serduszkach zakwitły wiosenne kwiatki.


Gdy świat taki piękny szkoda siedzieć w domu. Żeby wiosenne kwiaty zakwitły w ogrodzie musiałam poczynić pewne przygotowania.


W ziemi " ukryłam " cebulki tulipanów , hiacyntów, krokusów...
Czas zatoczył koło i jak rok temu znowu zaprosiłam wiosnę do ogrodu. Na odpowiedź trzeba będzie poczekać kilka miesięcy.



W ogrodzie porządki przed zimą zrobione. Ziemia odpoczywa do wiosny a ja odpoczywam po dobrze spędzonym dniu.

wtorek, 15 października 2013

Podróż sentymentalna cz. II

 W sezonie wycieczkowym wszystkie autokary  i auta z polskimi i zagranicznymi rejestracjami akurat przebywające na Warmii, nie mogą pominąć na swojej drodze zwiedzania Świętej Lipki , o której pisałam wcześniej. Inaczej jest z Reszlem. To niewielkie  miasteczko przycupnięte jakby w cieniu barokowej perły leży tylko kilka minut drogi od Świętej Lipki. Mało kto tam zajeżdża nie wiedząc co traci.


Tu możemy podziwiać zamek biskupów warmińskich z przełomu XIV i XV wieku , gotycki most zbudowany cały z cegły, barokowy kościół Świętego Krzyża, kościół farny pod wezwaniem św. Piotra i Pawła.


Mnie najbardziej zauroczyły uliczki, którymi można dotrzeć do rynku z neoklasycystycznym ratuszem i średniowieczną studnią. Reszel był jednym z pierwszych miast w Europie, w którym już w średniowieczu działała kanalizacja. Ścieki były odprowadzane przy pomocy systemowi drewnianych rur. Natomiast czysta woda była doprowadzana do gospodarstw za pomocą rur z pięciu miejskich studni.


Dużo czasu nie miałam ale wystarczyło by przypomnieć sobie atmosferę tego miasteczka, aby zapomnieć, że gdzieś indziej jest świat szybkich samochodów , supermarketów...Tu upajałam się spokojem bezludnych uliczek ( co mnie bardzo dziwiło bo był środek dnia) , podziwiałam resztki murów obronnych , nieświadomie chwytałam urokliwe chwile i zatrzymywałam w aparacie niewidoczne dla innych detale .




Może to dziwne, ale te stare ogrodzenia i balustrady zniszczone bardziej przez czas niż przez ludzi, kryły w sobie jakieś magiczne piękno.

Podróże sentymentalne. Wspomnienia o nich zawsze wywołują uśmiech na mojej twarzy . Wiem, że do tych miejsc zawsze będę wracała .

wtorek, 1 października 2013

Podróż sentymentalna cz. I

Jest takie magiczne miejsce, gdzie chciałaby wracać, gdy tylko jest to możliwe. Miejsce gdzie wiem , że zostało część mojego, tego może lepszego życia. Tu historia XVIII wieczna przeplata się z historią mojego życia.

Święta Lipka - perła baroku na Warmii i Mazurach.






Tu, z dala od zgiełku wielkiego miasta , siedząc wysoko na rusztowaniu pod sklepieniem , otoczona świętościami, aniołami pieczołowicie pielęgnowałam swoją anielska cierpliwosć konserwując to, co zostało z XVIII wiecznego malarstwa freskowego.


Wracam tu, aby zachować w pamięci ten klimat sprzed kilku lat.
Co można czuć wpatrując się w oblicze anioła pozostawionego na ścianie przez artystę setki lat temu. On wpatruje się w ciebie . Uśmiechasz się, bo czyż może być coś wspanialszego, jak pokrywanie tego oblicza tysiącem drobnych punkcików farby, aby oblicze to było widoczne nie tylko dla ciebie, ale i dla milionów , które tu przybędą, żeby podziwiać to wspaniałe XVIII wieczne dzieło malarskie i architektoniczne.


To tu byłam " złotą dziewczyną ", gdy tak wsłuchana w anielskie dźwięki płynące z organów,  pokrywałam tysiącami płatków cienkiego jak mgiełka złota, głowice pilastrów.


Setki razy odrywałam wzrok od kolejnych konserwowanych scen i złoceń i spoglądałam w dół i widziałam ludzi pochylonych przed ołtarzem.
Inni przybyli tu, aby podziwiać organy z ruchomymi figurkami podczas koncertu.



Tu pozostało tysiące długich rozmów o tajemnicach skrywanych w tym miejscu, tysiące uśmiechów , radości...
Wracam tu, aby upewnić się , że ten świat ciągle istnieje.
Wracam, aby wróciły wspomnienia . Aby dobra energia znowu otoczyła mnie swoją opieką. Aby dobrzy ludzie znowu uśmiechali się na mój widok a ja, abym uśmiechała się widząc ich w dobrym zdrowiu.

Ktoś mi kiedyś powiedział , że we mnie jest to pozytywne, że nie żałuję tego co minęło, ale cieszę się z tego, że to przeżyłam.
Wiem , że ten czas już nie wróci bo runęłam jak z rusztowania w prozę życia , szarą rzeczywistość, bo czasy się zmieniły, coś się skończyło, bo przecież za coś trzeba dalej żyć.
I zosteły tylko wspomnienia...Nie... nie tylko wspomnienia bo zawsze mogę tam wrócić. To miejsce istnieje i będzie trwało nawet jeżeli już mnie nie będzie.




niedziela, 22 września 2013

Ziołowe serduszki

U mnie jak w piosence. " A mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień..." W słoikach zamykam  zapachy lata. Ostatnie zbiory ziół się suszą. Jak znalazł bedą na jesienne wieczory herbatki z mięty i melisy. Gdy na dworze już o siedemnastej zrobi się ciemno a o szyby jesienną melodię  będą wystukiwać krople deszczu ja przesiadując w kuchni wypuszczę na chwilę wspomnienia o lecie zaklęte w suszonym oregano, lubczyku, bazylii.


Zioła też zagościły na moich serduszkach. To takie pocieszacze na jesienne dni.




Jednak nie popadajmy w stan totalnego smutku i tęsknoty bo przecież za rok też będzie lato a przed nami piękna złota jesień . Właśnie na taką czekam :-).

wtorek, 17 września 2013

Polecam sklepik

I mamy nowy sklepik z cudeńkami  www.przydasiowo.pl   tutaj .


 Z tej okazji włascicielka sklepu  na swoim blogu " Frankowy Zakątek" ogłosiła candy tutaj .


 Polecam sklepik i zachęcam do udziału w zabawie bo warto.

czwartek, 12 września 2013

Syfony

" Cudze chwalicie swego nie znacie sami nie wiecie co posiadacie."
Stanisław Jachowicz

A to ci historia !.
Podziwiałam na blogach stare syfony. Pamiętacie je? Takie stare syfony szklane wypełnione lekko gazowaną wodą, gdy było ciepło pozwalały ugasić pragnienie.
A pamiętacie saturatory ustawione na ulicach? Pewnie niektórzy  nastoletni nie wiedzą co to jest. Kolejki ustawiały się marzących o napiciu się chłodnej gazowanej wody z sokiem gdy skwar dopiekał niemiłosiernie. I nikt wtedy nie myślał , że to niehigieniczne napić się ze szklanki opłukanej lekko fontanienką wody. I nikt wtedy nie chorował z tego powodu . Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Ale wracając do syfonu.
Przy obiedzie zagadnęłam do mojej mamy wspominając szklane syfony, że fajnie byłoby mieć jeden taki jako element dekoracyjny. A mama od niechcenia stwierdziła , że w piwnicy  gdzieś w zakamarku kiedyś coś takiego widziała. Niedokończony obiad mógł sobie stygnąć a ja pobiegłam i wyciągnęłam z kąta pokryte kożychem kurzu nie jeden ale dwa syfony !!!.


Są niesamowite. Turkusowy kolor szkła zniewala.


I to nie żadna chińszczyzna, której teraz wszędzie pełno tylko najprawdziwszy polski produkt o czym świadczy wytłoczony napis .



Kiedy w sklepach mnóstwo różnego rodzaju napojów syfony nie muszą gasić pragnienia swoją zawartością w upalne dni. Ważne że ugasiły moje pragnienie posiadania tych pięknych i starych przedmiotów :-).


wtorek, 20 sierpnia 2013

Czas na mufinki z owocami.

W ogrodzie kolorowo i owocowo. Oczy cieszymy widokiem kwitnącego kwiecia a smak owoców przenosimy do domu i zamykamy w słoikach lub wypiekach.
Kucharka ze mnie żadna. Z ciast piekę tylko karpatkę , sernik i ostatnio tak modne mufinki.


 Wystarczy połączyć składniki . Mąka, cukier, proszek do pieczenia, olej , mleko , jajka .... Czyżbym o czymś zapomniała? Wszystko ląduje w misce. Można do części ciasta dodać kakao i czekoladę będą wtedy czekoladowe.


Ale gdy sezon na owoce to nie dajmy się prosić dojrzewajacym śliwkom, jabłkom, brzoskwiniom, borówkom...i dodajmy je do przygotowanego ciasta.



Te z ostatnimi wiśniami były przepyszne i szybko znikały spod szklanego klosza. Ale to nic bo w kolejce czekają następne owoce a i chęć na pieczenie mufinek jakoś mi nie przechodzi czemu sama się dziwię :-).