Pamiętam moją Pierwszą Komunię Świętą. Trochę pisałam o niej
tu . To było pod koniec maja -eści lat temu. Wtedy nikt nie wynajmował lokalu na przyjęcie komunijne, fryzury nie czesał zamówiony fryzjer a o makijażu nie było mowy.
Dzień wcześniej mama nakręciła moje włosy na papiloty i tak przespałam noc. Rano ubrałam moją pierwszą długą ale skromną, białą sukienkę, burzę loków ozdobił wianek z materiałowymi kwiatkami. Buty nie miały stukających obcasików za to były wiązane takie trochę chłopięce. No cóż takie były czasy że kupowano co było w sklepie.
Sama uroczystość w kościele była długo oczekiwanym momentem, który gdy wspominam to przed oczami mam rzędy dzieci uroczyście kroczących przed ołtarz lekko podekscytowanych i radosnych.
Przyjęcie było w domu . Może dzięki temu przygotowania były mniej nerwowe bo nie było problemu z wyborem lokalu, menu... Obiad - rosół i coś jeszcze, potem tort i ciasto. Rodzinna atmosfera była najważniejsza. Prezenty były a jakże. Każdy skrycie marzył o zegarku więc i ja dostałam zegarek no i jeszcze album do zdjęć, który służy mi do dzisiaj. Gotówkę skonfiskowała mama i kupiła nam magnetofon kasetowy. Potem były zabawy na podwórku pod blokiem z innymi dziećmi.
Wszystko było inne ale czasy się zmieniają, pozostają tylko wspomnienia godne aby do nich wracać.
W tym roku mój siostrzeniec przygotowuje się do Pierwszej Komunii Świętej. Zrobiłam zaproszenia na tą uroczystość.