...a właściwie to sama sobie nie dałam tego wolnego tylko dostałam urlop. Upragniony, wyczekiwany... Nie mogę stwierdzić, że był to czas całkowicie błogiego lenistwa bo zaliczyłam własnoręczne malowanie pokoju a potem to już były małe wyjazdy, które pozwoliły trochę odpocząć.
Nie jestem wielkim podróżnikiem, nie odwiedzam zamorskich krajów. Lubię wracać do znanych mi miejsc i ciągle na nowo odkrywać ich piękno.
Jak co roku na mojej liście letnich odwiedzin znalazło się Trójmiasto.
Gdańsk w muzeum narodowym ofiarował mi spotkanie ze sztuką w najlepszym wydaniu. (Obraz "Sąd Ostateczny" Hansa Memlinga).
Nie mogło zabraknąć zdjęć aniołów z kościoła Mariackiego.
W oliwskim ZOO miałam spotkanie z Maleństwem i jego mamą. Pamiętacie ich z Kubusia Puchatka?
Oczywiście najważniejsze były spacery brzegiem morza.
Dzięki mojej kuzynce dane mi było pierwszy raz być w Bydgoszczy. To piękne miasto.
Również boczne uliczki cieszą oczy swoim niepowtarzalnym urokiem.
Urlop zakończyłam z dala od miejskiego zgiełku, wśród pól pachnących skoszonym zbożem, gdzie z oddali dobiegał krzyk żurawi.
Co dobre szybko się kończy i tak było z moim urlopem. Wracam do codzienności i blogowania :-).
Pozdrawiam tych co o mnie nie zapomnieli :-).