W życiu bywa różnie. Moje układa się w falę sinusoidalną. Raz zbieg zdarzeń powoduje, że wszystko toczy się zgodnie z planami, spokojnie, radośnie i zaraz potem wszystko leci na łeb na szyję w dół i pogrąża mnie, wprawia w stan przygnębienia, obaw ... Równowaga musi być. Przekonałam się o tym, że zbyt długo nie może być spokojnie i łatwo. Moja ostatnia walka z wiatrakami, o której nie chcę teraz pisać, zupełnie mnie wykończyła. Teraz czekam czy wygrałam bitwę czy nie.
Znowu odskocznią od złych myśli stał się ogród. Lawenda cieszy moje oczy. Chyba nie tyko mnie cieszy ale i owady, które czerpią z jej dobrodziejstw. Pszczoły i osy przesiadują na niej gdy ja chronię się przed lejącym się z nieba żarem. Wychodzę do ogrodu gdy ostatnie promienie słońca ślizgają się po zmęczonych upałem liściach a złota kula traci swoją moc. Wśród gałązek lawendy jeszcze dostrzegam prawie nocnych gości bo jak tu nazwać inaczej latające motyle podobne do ciem. One też są wielbicielami lawendy.
Przycinając moją lawendę udało mi się pozyskać tyle kwiatów, że wykonałam z nich kilka bukiecików ...
...i wianek w kształcie serca.
Okres kwitnienia lawendy to najlepszy czas żeby odwiedzić
Lawendowe Pole. I w tym roku miałam okazję podziwiać to piękne miejsce i upajać się jego zapachem.
Pozdrawiam serdecznie wiernych czytelników mojego bloga i życzę zdrowia bo najważniejsze :-).