Wszystko kiełkuję. Z ziemi kiełki wychodzą jakby ogród szczerzył do mnie ząbki. Jednak myślę , że nie są to złośliwe, kąśliwe ząbki a raczej szczerzenie ząbków w uśmiechu ze szczęścia, że tak ładnie staram się dbać o ogród.
Lubię te chwile , gdy ziemia pokazuje tak delikatnie oznaki, że żyje to co w niej zasadziłam i posiałam.
To funkia...
...a to trawka wypuszcza cieniutkie źdźbła z ziemi. Tak prawie nic nie widać, ale gdy się pochylasz i spoglądasz z ukosa zielona mgiełka pokrywa ziemię.
I myśli kiełkują w głowie. Czasami tak uporczywie , że nie dają spać do czwartej nad ranem. I wtedy budzę się z kiełkującym bólem głowy.
I pomysły kiełkują . Tylko ciągle mało czasu na ich realizację. Żeby tak jeszcze czas można było zasiać, i żeby zakiełkował, i urósł do ilości , kiedy będzie go dosyć i na pracę, i na odpoczynek, i na przyjemności...
Dziękuję ślicznie za tak pozytywne wpisy pod poprzednim postem. Były one jak zastrzyk dobrej energii i bodźcem do dalszego działania w ogrodzie. Pozdrawiam serdecznie :-).