Ogród nie daje o sobie zapomnieć.
Tuż przed zachodem słońca gdy różowe, bezchmurne niebo zapowiadało kolejny upalny dzień a ja zmęczona codziennością cieszyłam oczy widokiem kwitnących w moim ogrodzie roślin, w gęstwinie bukszpanowych gałązek spostrzegłam te małe, zielone, znienawidzone gąsieniczki. Ćma bukszpanowa.
Kolejny dzień (całe szczęście miałam wolne w pracy) spędziłam na obcinaniu czyli formowaniu moich prawie 30 kul bukszpanowych a następnie opryskiwaniu ich co by te gąsieniczki wszystkiego nie pożarły. Widziałam już te straszące kikuty jakie pozostały po bukszpanach po zaatakowaniu ich przez tego szkodnika. Żar lał się z nieba a ja powtarzałam sobie że muszę dać radę. Kolejny raz muszę dać radę... Może bym się tak nie stresowała gdyby nie to, że jestem tuż przed małym remontem i wszystko już przygotowane a tu taka nagła zmiana planów. Wszystko się przesunęło a ja za chwilę będę miała urlop i pewnie ten remont zaczepi o te moje upragnione wolne dni czego bym nie chciała. Ech... No i jeszcze goście mają przyjechać... Trochę się użalam, ale przecież nie zawsze jest jak chcemy a wręcz przeciwnie.
Ja tu myślę jak to wszystko pogodzić w czasie a roślinność się niczym nie przejmuje i kipi kolorami...
Nawet hortensja, która w porywach miała trzy kwiatki w tym roku oblepiona jest kwieciem nie tylko różowym ale i fioletowym co bardzo mnie cieszy i dziwi.
Pozdrawiam z jedną nogą na drabinie a drugą w ogrodzie z opryskiwaczem w dłoni :-).