Mój ulubiony miesiąc maj minął. Mimo to nie żałuję w tym roku bo pogoda nie dopisała. Czekałam na takie lato jakie właśnie przyszło chociaż to jeszcze nie kalendarzowe. Rano budzi mnie świergot ptaków i już nie mogę spać. Chilloutowa muzyka cicho sączy się a ja patrzę w okno przez które podziwiam błękit nieba. Wychodzę na małą chwilę na balkon, nabieram w płuca wielki haust świeżego powietrza. Biorę konewkę, podlewam kwiatki... Lekki, przyjemny wietrzyk gładzi mnie po policzku. W środku mnie odzywa się głos: no moja droga trzeba wziąć się w garść i do dzieła. Czar przyjemnej chwili pryska. Czas ucieka... Praca czeka...
Godzina 21 z minutami...
Wracam do domu po 12 godzinach pracy. Słońce ledwo zaszło za horyzont pozostawiając na niebie różowe smugi. Zanim wszystko otuli zmierzch jeszcze oczy cieszę widokiem kolorowo kwitnącego ogrodu. Gdy już ciemność pochłonie kolory zostają zapachy unoszące się nad zielnikiem. Zrywam kilka listków melisy . To wystarczy, by w spokoju wypić ziołową herbatkę na tarasie, przy dźwiękach gdzieś w oddali zaczynającego swój trel, nocnego śpiewaka. Znowu mam swoją czarodziejską chwilę.
Zapraszam Was na mój taras...
...gdzie właśnie zakwitła tegoroczna, biała róża....
... a oliwka zawiązała owoce.
Teraz schodkami w dół...
... i już jesteśmy w ogrodzie.
Może poczujecie w moim zielniku zapach mięty, melisy, lubczyku, majeranku...
Pozdrawiam ciepło , pachnąco, kolorowo :-).